Moi drodzy, ruszam z cyklem wywiadów z ciekawymi artystami ze świata żywicy i nie tylko. Raz w miesiącu postaram się przedstawić Wam nową ciekawą osobę. Bardzo się cieszę, że pierwszym moim gościem jest Angelika Lichota (Ejko-art), młoda, lecz prężnie rozwijająca się artystka. Chcielibyście poznać ją lepiej? Zapraszam do przeczytania wywiadu 🙂
-Siema Angelika! My już się trochę znamy, ale chętnie bym Cie przedstawił większej publice. Może zacznijmy od banalnych pytań – jak zaczęła się Twoja przygoda z żywicą?
-Cześć 🙂 Zanim poznałam świat żywicy malowałam akrylami i byłam oraz nadal jestem wierną fanką Łukasza Stokowskiego. Pewnego dnia zobaczyłam jego nową kolekcję obrazów, która była zabezpieczona szklanym blaskiem o lustrzanym odbiciu. Rozpoczęłam poszukiwania owego tworzywa i naprawdę wiele tygodni zajęło mi zanim je odnalazłam. Jak tylko rozpoczęłam tą przygodę – nie mogłam przestać i tak jest do dzisiaj.
-Faktycznie, swego czasu w Polsce nie było tak łatwo znaleźć informacji o żywicy, malowaniu, technice. Wiadomo, najtrudniej jest zacząć i szlifować umiejętności. Jak się nauczyłaś malować? Bardziej samouk, czy podpytywanie, warsztaty?
-Od samego początku chciałam iść na warsztaty, moja rodzina miała złożyć się na takowy prezent i to NAWET DO CIEBIE! Ale okazało się że z uwagi na pandemie musisz zawiesić zajęcia. Temperament nie pozwalał mi czekać, więc rozpoczęłam metodę prób i błędów. Z początku nie rozumiałam co może być w tym takiego trudnego, zawieszając oko na publikowane w internecie filmiki eksperymentowanie z żywicą wydawało się naprawdę dziecinnie proste I TUTAJ… zaczęły się schody. Nie miałam zielonego pojęcia jak dużo rodzajów żywic jest na rynku, nie zdawałam sobie sprawy ile zależności wpływa na pracę żywicy. To były prawdziwe męczarnie, przepłakane noce, miliony zniszczonych materiałów. Nie chciałam odpuścić tylko dlatego że utopiłam tam TYLE pieniędzy że po prostu było mi ich szkoda aby miały się zmarnować. Zagryzając zęby uznawałam to za lekcje, drogą ale solidną, taką na całe życie.
-Oj znam to doskonale! Jak zaczynałem ponad 5 lat temu, to uczyłem się głównie na własnych błędach i wnioskach. Wracałem z pracy w kopro i kombinowałem i wylewałem. Czy łatwo Ci było połączyć etat z malowaniem po godzinach?
-ABSOLUTNIE! Chcąc zjeść ciastko i mieć ciastko pracowałam po co najmniej 8h w drukarni plus codziennie odwiedzałam pracownie na 3 czy 4 godziny. Weekendy również spędzałam w warsztacie, nie miałam swojego życia ale mocno wierzę w to że jeśli czegoś się bardzo chce to trzeba poświęcić jedno na rzecz drugiego, nie poddawać się i trwać w wyznaczonym celu nie oglądając się na innych.
-Ambitna bestia! Ale wiem, że kiedyś trzeba zdecydować w którą stronę bardziej iść. Praca czy pasja, pasja czy praca. Wybrałaś pasje! Co było momentem zwrotnym, w decyzji by odejść z etatu?
-Ostatni rok to była prawdziwa walka samą z sobą, zamówień w Ejko było co raz więcej a ja nie chciałam odpuścić ani jednego ani drugiego. Ostatecznie oszalałam, naprawdę czułam że wariuje z nadmiaru obowiązków. Nie mogłam jeść, nie miałam pieniędzy, nie miałam czasu, sama pozbawiłam się wszystkiego na rzecz marzenia o własnym biznesie. U kresu wyczerpania gdy już naprawdę bywałam nerwowa, kłótliwa, płaczliwa i zrezygnowana wzięłam się w garść i złożyłam wypowiedzenie. Szefostwo zawsze bardzo mnie wspierało i z zrozumieniem przyjęli moją decyzję. Nie wiem czy się bałam, chyba nie miałam siły na kolejną emocję. Wiem że zrobiłam dobrze i nie żałuje że nie zrobiłam tego wcześniej, wszystko potoczyło się tak jak miało być.
-Gratulacje! Mało kto ma tyle odwagi by rzucić się na głęboką i niepewną wodę własnego artystycznego biznesu. Jak Twoi bliscy zareagowali na decyzję o rzuceniu wszystkiego i oddaniu się sztuce?
-Powiem Ci, że ja miałam to niesamowite szczęście że moi wszyscy najbliżsi jak i Ci z którymi mam słabszy kontakt od samego początku bardzo mocno mi kibicowali i wręcz namawiali do tego abym przemyślała rzucenie etatu. Oczywiście nikt nie robił tego lekkomyślnie nie oglądając się na możliwe skutki utraty ciepłej posady ale znając mnie i moje zaangażowanie w pracę nie do końca wierzyli że…mogłoby się to nie udać 🙂 Ostatecznie gdy najmądrzejsza głowa w rodzinie czyli mój tata po wielu tygodniach przemyśleń powiedział TAK, dodało mi to wiary że to naprawdę ma sens.
-I to była zdecydowanie dobra decyzja! Ze wszystkich swoich prac, jak stoliki, obrazy, tace, masz swój ulubiony kierunek?
-Sztuka daje wyzwolenie mojej głowie która jest przyzwyczajona do poszukiwań co chwila nowych wyzwań. Nie potrafię nauczyć się jednej „komendy” i powtarzać jej jak schabowe w niedziele. Dla mnie sztuka to kosmos wyzwań, wulkan możliwości i korzystam z tego garściami co chwila zaskakując nowym autorskim pomysłem.
-I przyszedł czas na warsztaty. Sam je prowadziłem przez pierwsze dwa lata swojej działalności, jeździłem po Polsce. Świetna zabawa, doświadczenie, ale i duże wyzwanie. Co było decydującym momentem, ze postanowiłaś prowadzić warsztaty z malowania żywicą?
-Z biegiem czasu dostawałam co raz więcej zapytań czy będę kiedyś prowadzić zajęcia. Z początku nie chciałam tego robić bo raz że zależało mi na tym aby się skupić na sprzedaży swoich produktów i dopracowywaniu własnych technik a dwa chyba nie czułam się gotowa. W momencie kiedy osiągnęłam wewnętrzny spokój podczas pracy z żywicą a wszystko dookoła nie sprawiało mi trudności zaczęłam rozpisywać plan jak mogłoby to wyglądać. Najdłużej zastanawiałam się nad tym jak mogłabym się wyróżnić swoimi zajęciami na tle konkurencji. Wciąż zadawałam sobie pytanie w czym jestem lepsza od innych i tak oto postanowiłam wprowadzić do swoich zajęć dodatek o sprzedaży. Osobiście uważam że o wiele łatwiej jest coś namalować niż potem to sprzedać a że mam wieloletnie doświadczenie w pracy z klientem, ofertami, potocznie mówiąc handlem – uznałam że to mój konik który warto wykorzystać i podzielić się nim z początkującymi kursantami którzy z pewnością wchodząc w świat klienta są mocno zagubieni.
-Jak wspominasz swoje pierwsze warsztaty, które poprowadziłaś. Z doświadczenia wiem, ze to jest ogromne wyzwanie i stres. Miliony pytań w głowie “czy wszystko się uda, czy dam rade”. Czy u Ciebie tez tak było?
-Na ten moment przeprowadziłam już ponad 30ści warsztatów i nadal jestem ogromnie zadowolona z swoich pierwszych jak i ostatnich. Mam to do siebie że jeśli już mam coś robić to na 110%. Na pewno fakt, że jestem samoukiem ogromnie pomaga mi w byciu wysokiej klasy żywicowym szkoleniowcem. Zaliczyłam chyba wszystkie gafy świata w pracy z żywicą, spędziłam rok na kupowaniu przeróżnych materiałów, testowaniu ich. Osiągałam najwyższe stany frustracji zanim mogłam spojrzeć w lustro i szczerze powiedzieć „jestem najlepsza”. Doskonale wiem z jakimi problemami borykają się osoby na starcie i dlatego jest mi łatwiej sprawnie i zrozumiałe przekazać rozwiązanie.
-Co Cie skłoniło by dodatkowo pójść w warsztaty online. Bardziej impuls czy dokładnie przemyślane decyzje podejmujesz?
-Powiedzmy sobie to raz a dobrze, JA NIGDY NIE ULEGAM IMPULSOM podczas gdy mam wydać chociażby złotówkę! Bardzo szanuje sobie zarobione pieniądze i nie jestem rozrzutna, zdziwiłbyś jak rzadko kupuje sobie samej cokolwiek 🙂 Do nagrania kursu skłoniła mnie myśl o osobach, które marzyły o warsztatach stacjonarnych u mnie ale nie miały możliwości przyjechania na nie, czy to z względów finansowych, czy z uwagi na małe dziecko czy pracę. Przykro mi było gdy czytałam od nich wiadomości wiedząc jak bardzo im na tym zależy. Standardowo zrobiłam wewnętrzny biznes plan i wzięłam się za poszukiwania ekipy która mogłaby dla mnie stworzyć profesjonalne nagranie. Nie wchodziło w grę kręcenie telefonem czy pomoc znajomych, jak już coś robić to niech to będzie NAJLEPSZE! Początkowo cena takiego nagrania zwaliła mnie z nóg ale gdy już się podniosłam uznałam że warto i stało się. Kurs sprzedaje się dobrze ALE najbardziej mnie cieszą opinie pod nim składane. Jestem z siebie dumna że potrafiłam odtworzyć warsztaty stacjonarne na nagraniu video tak aby uczestnik który samodzielnie ogląda film już za pierwszym razem był zadowolony z przekazanej wiedzy i mógł zacząć samodzielnie tworzyć. Do kursu dołączyłam całe mnóstwo dodatkowych materiałów takich jak notatki, informacje o wszystkich dostawcach, lista zakupów na start – co gdzie, ile i za ile, umowy z klientami, dodatek o sprzedaży, jak liczyć koszty i wiele innych 🙂 Wiem że jest to wiedza kompletna ! Może kiedyś dam Ci obejrzeć 😀
-Właśnie się dziwię, że jeszcze nie dostałem kursu do obejrzenia! 😀 Może bym się czegoś poduczył. Jak myślisz, które z Twoich cech sprawiły, że odnosisz tak szybki progres w twórczości oraz w biznesie?
-Nie raz śmiałam się z mamą wspominając moją ścieżkę „kariery” która bardzo dobrze przygotowała mnie do tego aby finalnie mądrze prowadzić swój własny biznes. Może nie uwierzysz ale kiedyś byłam fotomodelką i to prawie 5 lat? Fakt że nie pracowałam z VIVA ani PLAYBOY ale ta przygoda z pewnością pozwoliła mi nabrać pewności siebie. Świetnie odnajduje się w roli osoby która ma przedstawić swój szczery wizerunek. Pracowałam również w call center, ten etap z pewnością nauczył mnie jak nie odpuszczać a przy tym nie być nachalnym bo przecież…kto lubi wydzwaniających telemarketerów? No kto? :p Polubiłam kontakt z klientem, przestałam się go bać, nauczyłam się słuchać zamiast nagadywać. Skończyłam studia i z wykształcenia jestem grafik/plastyk. Następnie 10 lat w poligrafii doskonale wyszkoliło mnie w wszelakich technicznych aspektach względem maszyn, wyrobów ręcznych, drukarskich, pracy z kolorami, inspiracjami. Na samym końcu swoich doświadczeń na etacie miałam możliwość pracy w fantastycznej drukarni Blue Space która otworzyła przede mną szansę na poznanie klienta premium takiego jak Żywiec, Red Bull, duże korporacje medyczne. Dzięki pracy w tej firmie weszłam na wyższy poziom obsługi klienta i bardzo dużo wyniosłam z tej firmy. Myślę że każdy z nas mógłby wyciągnąć z „najbanalniejszej” pracy na świecie coś co uczyni go niezwykłym, trzeba tylko patrzeć szeroko i skupić się na edukacji.
-Jako ciekawostkę dla innych dodam, że ukończyliśmy tą samą szkołę – Warszawska Szkoła Reklamy! A jeśli już jesteśmy w temacie reklamy – wiem, że lubisz niebanalne akcje marketingowe. Opowiesz mi o swojej najbardziej szalonej?
-Hahaha, trochę wstydzę się powiedzieć :p Dużo tego było, wiesz o tym bo nie raz pukałeś się w głowę słuchając moich pomysłów a potem przyglądając się ich realizacjom 😀 Aby nie przedłużać opowiem przedostatni. Jako że uwielbiam przełamywać lody i robić to czego zwykle większość nie robi…po miesiącu zdobyłam się na odwagę i wyszłam z swoją sztuką naprzeciw ludziom. Podczas produkcji stolików często zostają mi resztki żywicy epoksydowej z której tworzę dodatkowo podkładki pod kubki czy też zakładki do książek, każda inna, nie możliwe do skompletowania. Uzbierało się ponad 30 i co z tym zrobić? Spakowałam każdą osobno w woreczek, dorzuciłam wizytówkę, wzięłam dwa (a może więcej….) głębokie oddechy i łyki wina i poszłam. Poszłam rozdawać lokalnie i opowiadać o swojej sztuce, dzielić się nią. obawiałam się reakcji zaczepianych na ulicy ludzi jako że bardzo szanuje prywatność i też sama nie lubię jak ktoś zakłóca mój spokój…ale co tam, raz
kozie śmierć. A tu…OGROMNE zaskoczenie i pozytywna energia! 1,5 godziny spaceru zamieniłam w czynną bezpośrednią możliwość zaprezentowania siebie, swojego produktu, warsztatów i możliwości. Miałam szansę dzielić się tym co mi w duszy gra i okazuje się że nie tylko do mojego serca trafia. Zamiast załamywać ręce że instagram tnie zasięgi a okres wakacyjny to posucha, zdecydowanie wolę wstać i działać, w końcu sztuka i kontakt z klientem to nie tylko moja praca a również OGROMNA miłość.
-Tak, dobrze pamiętam te rozmowy przez telefon jak się wahałaś i czaiłaś by wyjść na ulice i zaczepiać ludzi! 😀 Oczywiście byłem sceptyczny, ale zrobiłaś po swojemu i jak widać wyszło bardzo dobrze! Od roku roku jesteś ambasadorką oraz klientką Sztuki Żywicy. Co Cię skłoniło by zaufać i skorzystać z produktów? Masz swojego ulubieńca MUST HAVE?
W brew pozorom to nie była taka zwykła historia. Prowadziłam warsztaty, to była chyba dopiero druga czy trzecia edycja,a więc stres jeszcze mocno trzymał serducho i chcąc być dobrze przygotowana na zajęcia zamówiłam żywicę na której mieliśmy pracować ponad tydzień wcześniej i CO WIĘCEJ! Zamówiłam u dwóch różnych dostawców aby mieć pewność że jeśli jedna nie przyjedzie bo świat się zawalił to druga na pewno dotrze na czas. I tutaj nie uwierzycie…ale dzień przed zajęciami okazało się że nie dostarczą ani jednej ani drugiej więc zostaje bez głównego produktu do pracy z uczestnikami…Zapłakana siedziałam pod ścianą w pracowni, godzina 20:00 piątek. Myślę sobie…no NIE…to nie może się tak skończyć!!! Przypomniało mi się że stacjonarnie jesteś w Warszawie więc złapałam za telefon i opowiedziałam Ci o wszystkim. Ratunek przyszedł w mgnieniu oka. Wtedy właśnie miałam pierwszy raz styczność z żywicą EpoCreate Pro i to była miłość od pierwszego ujrzenia. Pierwotnie zanim cała sytuacja miała miejsce używałam innych marek i przysięgam że wykupiłam wszystkie rodzaje żywic różnych dostawców ale żadna nie spełniały moich wymagań i do dziś leżą w pracowni pootwierane opakowania z których nie chce mi się korzystać. Dlaczego akurat EPOCREATE PRO jest moim numer 1? Dlatego że podczas pracy zależy mi na czasie a ona bardzo szybko zaczyna stygnąć, jest turbo gęsta, a więc moje prace mają gładko zakończone brzegi, jest mało wymagająca względem temperatury i wilgotności i nigdy nie mam z nią żadnej udręki. Tak oto przestawiłam się na nią totalnie, a co za tym idzie przetestowałam również wszystkie dostępne pigmenty i formy z których jestem ogromnie zadowolona. TUTAJ CENA TO JAKOŚĆ, DLA MNIE NAJWYŻSZA. Jestem wdzięczna za pomoc w tamtej chwili, jestem zadowolona z współpracy i jestem szczęśliwa że mogę tworzyć zgrany i merytorycznie dopingujący team z Tobą i Twoją firmą.
-Również bardzo Ci dziękuję, za rozmowę, opinie i że podzieliłaś się historią swojej twórczości. Życzę Ci samych sukcesów na artystycznej drodze życia! 🙂
Angelika Lichota
instagram: @ejko_art
https://ejkoart.com/